Pytanie z dnia 24 maja 2018

Witam serdecznie, mam pewien problem.
W styczniu tego roku ubiegałem się o bezpłatny kurs instruktora siłowni za pośrednictwem urzędu pracy. W zamian za opłacenie kursu przez urząd pracy - miałem dostać pracę na siłowni (było to potwierdzone pismem od pracodawcy).
Kurs miałem zacząć dopiero w marcu. Wniosek został przyjęty przez UP.

W między czasie (czyli przełom stycznia i lutego), żeby nie tracić czasu (kurs trwa około 2-óch miesięcy) pracodawca 'załatwił' mi, żebym jeździł już teraz na ten kurs - a po jego ukończeniu zmieni się tylko datę jego odbycia, by była zgodna z wymogami urzędu. Wiedziała też to druga strona (osoby odpowiedzialne za kurs) i się na to zgodziły/

Jednakże pracodawca stwierdził, że przyjmie mnie bez tego kursu do pracy (prawdopodobnie chodziło o to, że urząd miał mi gwarantować na umowie określoną kwotę zarobków, a dla pracodawcy było to za dużo). I po kilku tygodniach jeżdżenia - zrezygnowałem. Zaniosłem wniosek, że nie chce tego szkolenia (rezygnacja) i podpisałem umowę z pracodawcą. Pracodawca obiecał mi, że opłaci mi sam kurs lub zapłaci za jego część. Ale temat mimo nalegań nadal był martwy.

Kilka dni temu dostałem pismo od właścicieli kursu w celu zapłaty 1500 zł za odbyty kurs. Inaczej sprawa zostanie złożona do sądu. Powołują się na zawarcie umowy w styczniu - tyle, że ja nic nie podpisywałem (jedynie listę obecności).

Pracodawca miał mi zapłacić za kurs, jednakże teraz się wypiera i twierdzi, że to w 100% moja wina, bo mogłem go przerwać.

Jak prawnie wygląda taka sytuacja? Muszę zapłacić za całość? Czy tylko za te zjazdy na których byłem? Czy w ogóle jest podstawa bym płacił?

Dodam, że pismo które dostałem nie jest pismem urzędowym - a zwykłym listem.

Tutaj pojawią się odpowiedzi od prawników


Chcę dodać odpowiedź

Jeśli jesteś prawnikiem zaloguj się by odpowiedzieć temu klientowi
Jeśli Ty zadałeś to pytanie, możesz kontynuować kontakt z tym prawnikiem poprzez e-mail, który od nas otrzymałeś.