Zasiłek rehabilitacyjny.

Pytanie z dnia 13 lutego

Dzień dobry.
Jestem zatrudniona na pełen etat, umowa o pracę na czas nieokreślony od 2018 roku w firmie,która zatrudnia 10 pracowników. Obecnie przebywam na zasiłku rehabilitacyjnym, którego pierwsze 90 dni kończy się z końcem lutego. Po odbyciu kontroli u lekarza prowadzącego który stwierdził ogromną poprawę kliniczną i zasugerował przedłużenie chorobowego. Złożyłam więc dokumenty do ZUS o przedłużenie zasiłku. Po badaniu wykonanym przez lekarza orzecznika ZUS stwierdzono znacząca poprawę i rokowanie odzyskania zdolności do pracy oraz przedłużono mi zasiłek rehabilitacyjny o kolejne dwa miesiące (do końca kwietnia). Odbyłam również rozmowę z szefem informując go o znaczącej poprawie stanu zdrowia. Było to miesiąc temu. Od tamtej pory czuję się już zupełnie zdrowa i byłabym gotowa wrócić do pracy tyle, że szef zaproponował mi dalsze ciągnięcie zasiłku, bo jak rzekł "nie ma już po co wracać do firmy bo ewidentnie upada", a ja byłabym dla niego teraz dodatkowym obciążeniem. Dodam, że na moje miejsce zatrudnił kogoś innego. Nie chciał powiedzieć na jaki czas. Zaproponowałam aby nie obciążać go kosztami mógłby wypowiedzieć umowę nowemu pracownikowi i na jego miejscu postawić mnie. Niestety z jego wypowiedzi zrozumiałam to, że dla niego w tym momencie byłoby najkorzystniejsze to abym dalej ciągnęła zasiłek. Obawiam się że po prostu szybko i łatwo chce się mnie pozbyć, bo po przekroczeniu pierwszych 90 dni będzie mógł mnie zwolnić dyscyplinarnie z art 53 KP wypłacając mi jedynie ekwiwalent za niewykorzystany urlop, a skoro firma upada (udowodni to) to nie mam szans na wygranie walki przed sądem o przywrócenie do pracy. Nie mam wykształcenia, ta praca to moja pierwsza i jedyna praca jaką wykonywałam, a robiłam to tak bardzo sumiennie, że aż zachorowałam (oczywiście dla dobra szefa nie zgłosiłam tego jako wypadek przy pracy/choroba zawodowa ). Nie chciałabym być dla niego dodatkowym problemem ale nie chcę też zostać w ten sposób zwolniona. Jeśli mam być zwolniona to chciałabym aby nie było to z mojej winy (długa choroba, bo tak naprawdę nie jest to moja wina że zachorowałam), a normalnie tzw z zachowaniem okresu wypowiedzenia, bo ważne jest to dla mnie gdy zostanę już bez pracy ( mam kredyt ubezpieczony od utraty pracy, który można umorzyć tylko w przypadku wypowiedzenia umowy o pracę przez pracodawcę ale z zachowaniem okresu wypowiedzenia). Jestem w kompletnym dołku. Nie wiem co mam robić. Czy udać się do lekarza prowadzącego by zakończyć leczenie i zgłosić szefowi gotowość do pracy (będzie musiał wysłać na badania do medycyny pracy) czy czekać na wypowiedzenie, które zapewne przyśle mi pocztą? Co jeśli zdecyduję się wrócić do pracy, a tego samego dnia szef wysłałby list z wypowiedzeniem który jeszcze by do mnie nie dotarł? Nie chciałabym być problemem ale nie mogę pozwolić na to żeby zostać z kredytem i bez pracy tak z dnia na dzień. Będzie mi ciężko znaleźć nową, inną pracę bo nie mam wykształcenia ( skoczyłam jedynie podstawówkę) i nie mam żadnych wielkich możliwości zarobkowych.
Jestem matką samotnie wychowującą nastolatka, który uczy się w szkole średniej, prywatnej za którą płacę. Mam zasadzone alimenty (800zl) ale dzieciak za pół roku kończy 18 lat i chce się wyprowadzić oraz posądzić mnie o alimenty.
Mam masę rachunków, a nie chcę zostać z niczym. Nie chcę by ktoś po prostu mnie spławił nie przejmując się moim losem gdy ja oddałam sporo zdrowia dla jego korzyści. Co robić? Znam swoje prawa - wiem że mam prawo przerwać pobieranie zasiłku zgłaszając to do ZUS podając gotowość powrotu do pracy oraz przekładając ku temu odpowiednie zaświadczenie od lekarza prowadzącego, ale nie chcę być obciążeniem dla szefa. Co robić? Jak z tego korzystnie wybrnąć? Pozdrawiam, Ewa

Tutaj pojawią się odpowiedzi od prawników


Chcę dodać odpowiedź

Jeśli jesteś prawnikiem zaloguj się by odpowiedzieć temu klientowi
Jeśli Ty zadałeś to pytanie, możesz kontynuować kontakt z tym prawnikiem poprzez e-mail, który od nas otrzymałeś.