Prace remontowe ze strony sąsiadów

Pytanie z dnia 02 sierpnia 2020

Zamieszkuje nieruchomość własnościową, w bloku, wraz z narzeczonym. Nasze mieszkanie nie było wcześniej używane przez dłuższy czas. Zdecydowaliśmy się na wykonanie remontu, w który zainwestowaliśmy sporą kwotę jak na wartość samego mieszkania (ponad 50 tysięcy złotych) i mnóstwo czasu (sami wykonywaliśmy cześć prac). Po wprowadzeniu się problem z zakłócaniem spokoju przez sąsiadów z góry nie występował, ponieważ ich mieszkanie nie było zamieszkiwane. Problem z wadliwa instalacja wodna i wadliwa konstrukcja podłogi, która jest bardzo mocno słyszalna w naszym mieszkaniu, pojawił się w grudniu 2019 kiedy przyjechali z zagranicy, gdzie zamieszkują na stałe. Wcześniej występowały dni, gdzie ktoś chodził po mieszkaniu, niemniej jednak nie było to uciążliwe z uwagi na krótki okres występowania tych dźwięków w ciągu dnia. Jeżeli ktoś był w czasie weekendu, to zazwyczaj były to problemy występujące w godzinach nocnych, ale nie chcieliśmy prowadzić do konfliktu wiec „zagryzaliśmy zęby”.

W grudniu gdy przyjechali całą rodziną właściciele mieszkania piętro wyżej, problem skrzypiące podłogi się zwielokrotnił. Dodatkowo ich instalacja wodna jest przestarzała, każdy sprzęt daje głos w naszej ścianie, jakby wodospad płynął po ścianie. Po wizycie administracji i naszych prośbach zdecydowali się na wymianę baterii, która dawała najgorszy dźwięk. Pomimo wymiany, problem z wodą pozostał. Tutaj, prawdę mówiąc, cały problem jest z podłogami. Administracja również stwierdziła, że jest wadliwa i zaleciła wykonanie remontu, aby nasz lokal był sprawny do użytku. Ich kroki są tak słyszalne, jakby ktoś chodził po naszym mieszkaniu. Stwierdziła to również administracja nieruchomości, która nagrała dźwięki w ciągu dnia. Ja posiadam cała serie nagrań związana z nocnymi incydentami.

Gdy na początku tegorocznego lata (czerwiec/Lipiec) przyjechał syn właścicieli, pisałam prace licencjacka. Nie była w stanie spać w nocy (przychodził po 23 i chodził do 2/3) przez co zawaliłam prace (pracuje zdalnie od marca) i studia. Dodatkowo cierpię na bezsenność (mam to potwierdzone od psychiatry od lat) i pomimo terapii, która poprawiła mój sen na pewien czas (gdy ich nie było), wszystko legło w gruzach gdy sąsiedzi z góry się pojawili. Aktualnie nie jestem w stanie spać bez przyjęcia ogromnej ilości środków przeciwbólowych (migreny przewlekłe wynikające z bodźców, również mam leczenie w tym kierunku od neurologa) i nasennych, które powodują, ze nie jestem w stanie funkcjonować w dzień. Mój stan psychiczny się pogarsza, wydaje coraz więcej na terapie i muszę wydawać więcej na kolejne leki uspokajające. Nie jestem w stanie tez pracować normalnie. Mam prace twórcza (pisze artykuły), a bez skupienia i wyspania się jest niemożliwym dobre realizowanie warunków umowy. Nie mamy także możliwości przeprowadzki na stałe pod inny adres, a wynajem mieszkania w takim stanie (nocny hałas) wydaje się niemożliwy, z uwagi na ewentualne roszczenia wynajmujących (które byłyby całkowicie zasadne).

Próbowaliśmy rozmawiać z sąsiadami. Prosiliśmy o uszanowanie naszego prawa do snu, odpoczynku i pracy poprzez wykonanie koniecznych (i zaleconych przez administracje) prac remontowych, niemniej jednak nasze prośby pozostają bez echa. Zostało nam powiedziane, ze nikt się tym nie będzie przejmować, ponieważ są tutaj tylko „na jakiś czas”. Do tego usłyszeliśmy, ze mamy szczęście, ze nikogo na stałe nie ma, bo ich nie interesuje, co się dzieje z ich podłogą. Problem w tym, ze ten „jakiś czas ich pobytu” od tygodnia, o którym była mowa najpierw jak ktoś przyjechał, ciągnie się już 2 miesiąc. W międzyczasie od notorycznego stresu i powikłań po zabiegu medycznym, które mogły być wywołane również nerwica z powodu sąsiadów, trafiłam do szpitala. Nie byłam w stanie dojść do siebie w domu, ponieważ nie mogłam spać. Aby upewnić się, ze nie jest to normalna sytuacja z dźwiękami w mieszkaniu, dopytałam sąsiadów pod nami, którzy wcześniej również mogli mieć z tym problem, czy aktualnie cokolwiek słychać. Zaprzeczyli, powiedzieli, że jest cichutko i nic nie słyszą (poza typowymi dźwiękami niosącymi się po ścianach czy belkach konstrukcyjny jak np. Coś ciężkiego spadnie).

Po wizycie administracji (20.07) wyprowadziłam się z mojego lokalu. Jest on niezdatny do użytku, ponieważ od rana (6/7) do późnych godzin nocnych (2/3) mam ciągle zakłócany spokój. Liczyłam, że w tym czasie sąsiedzi przeprowadza zalecany remont, tak się nie stało. Zaplanowałam specjalnie wcześniejsze wakacje, aby czas mojego powrotu pokrył się z ich wyjazdem. Okazało się, że zostają dłużej, przez co w dzień powrotu, gdy byłam wykończona po całodziennej podróży, nie mogłam spać do 3:30. Dlaczego mam płacić za lokal, który nie jest zdatny do użytku? Koszty opłat administracyjnych są duże (ok. 650/700 zł)

Rozmowy aktualnie przybrały bardzo emocjonalny wydźwięk. My jesteśmy spokojni, niemniej jednak sąsiedzi zaczęli być agresywni i negatywnie reagować na nasze prośby. Posiadam nagranie rozmowy z nimi, gdzie słychać, w jaki sposób podchodzą do sprawy, nagrania dźwięków uniemożliwiających nam korzystanie z lokalu w różnych datach w godzinach nocnych, potwierdzenie realności problemu ze strony administracji. Próba jakichkolwiek mediacji, rozmowy czy ograniczenia z ich strony zakłócania spokoju w godzinach ciszy nocnej nie jest przez nich uznawana za słuszna. Uważają, ze to mój problem, ze nie mogę spać i nic z tym nie będą robić (mam to potwierdzone na nagraniu). Uważają, ze ja mam się dostosować do ich trybu snu i żyć pod to dyktando „ponieważ oni są tylko na 2 tygodnie”. Nie docierają do nich informacje, ze oni 2 tygodnie, syn 2 tygodnie, potem znowu syn 2 tygodnie i jeszcze ktoś inny wizytujący dają niemożność korzystania z lokalu przez parę miesięcy. Nie po to wykonywałam remont, inwestowałam w mieszkanie, żeby musieć się z niego wyprowadzać na ten czas. Czuje się strasznie z ta sytuacja, ponieważ normalnym jest, ze jakieś dźwięki zawsze będzie słychać, ale nie aż tak. Każdy, kto przychodzi do naszego mieszkania, jest w szoku. Sama właścicielka gdy w grudniu pokazywaliśmy im jaka jest skala problemu, była w szoku jak strasznie niesie się dźwięk.

Chcieliśmy wygłuszyć sufity, niemniej jednak zostało nam powiedziane, ze nawet gdybyśmy się zdecydowali na taki krok, może to nie dać efektu (a koszty są nie małe, ponieważ około 1500 zł za same materiały w jednym pokoju, nie licząc robocizny) i zostaniemy z wyrzuconymi paroma tysiącami w błoto i zniszczonym aktualnym stanem mieszkania. Podwieszane sufity na profilach aluminiowych wygłuszone wełna izolacyjna oraz taśma akustyczna przynoszą korzystny efekt wyciszenia, jednak wg fachowców w przypadku dźwięków skrzypiące podłogi sąsiadów nad nami, efekt wygłuszenia może mieć wartość od 10% do 90%, czyli bez ingerencji sąsiadów w ich podłogę, nie mamy gwarancji ze te dźwięki nie będą słyszalne.

Administracja rozkłada ręce, my nie możemy żyć u siebie w spokoju i jesteśmy na skraju wyczerpania nerwowego. Sąsiedzi zaczynają celowo mocniej w nocy chodzić choć wiedzą, jaka jest sytuacja. Na nic zdają się próby polubownego załatwienia sprawy. Czy przy takim obrocie spraw jest możliwość dochodzenia/egzekwowania na drodze sądowej zaniechania emisji hałasu? Jeżeli tak, ile zazwyczaj trwają postępowania, jak to może wyglądać jeżeli właściciel-sąsiad mieszka za granica i czy jest w ogóle szansa na wygranie takiej sprawy? To jest wyegzekwować odpowiednie prace remontowe ze strony sąsiadów. mam płacić za lokal, który nie jest zdatny do użytku? Koszty opłat administracyjnych są duże (ok zł) wiec nawet wynajęcie mieszkania nie pokryje ewentualnych wydatków za wynajem od kogoś innego. Z reszta nie po to się posiada mieszkanie żeby nie moc w nim zamieszkiwać.

Dzień dobry, powinna Pani wytoczyć powództwo o zaniechanie naruszeń i przywrócenie stanu zgodnego z prawem. Ochronie właściciela nieruchomości, którego własność została naruszona w inny sposób aniżeli przez pozbawienie faktycznego władztwa nad nieruchomością służą roszczenia z art. 222 § 2 k.c., tj. żądanie przywrócenia stanu zgodnego z prawem i zaniechania naruszeń. Jest to tzw. powództwo negatoryjne. W tym celu należy wystąpić do sądu rejonowego wydziału cywilnego z pozwem o zaniechanie naruszeń i przywrócenie stanu zgodnego z prawem. Podstawę prawną pozwu będzie stanowił art. 144 Kodeksu cywilnego, który cytuję: "Art. 144 [Immisje] Właściciel nieruchomości powinien przy wykonywaniu swego prawa powstrzymywać się od działań, które by zakłócały korzystanie z nieruchomości sąsiednich ponad przeciętną miarę, wynikającą ze społeczno-gospodarczego przeznaczenia nieruchomości i stosunków miejscowych." Przywrócenie stanu zgodnego z prawem powinno polegać na podjęciu przez pozwanego działań koniecznych do przywrócenia powodowi niezakłóconego władztwa nad jego rzeczą i usunięcia bezprawnej ingerencji osoby nieuprawnionej. Stan, którego przywrócenia żąda właściciel na podstawie art. 222 § 2 k.c. nie musi być stanem poprzednim, istniejącym przed dokonaniem naruszenia. Może to być stan inny, byleby był zgodny z prawem, a więc nie naruszał bezwzględnie obowiązujących przepisów regulujących sposób korzystania z nieruchomości. Oznacza to, że w ramach roszczenia przywrócenia stanu zgodnego z prawem właściciel, co do zasady, jest uprawniony do żądania nakazania osobie trzeciej, naruszającej jego własność, podjęcia działań prowadzących do zmiany sposobu korzystania z nieruchomości niezgodnego z jego wolą, na inny określony sposób, zgodny z wolą właściciela i zgodny z prawem. Mam nadzieję, że moje wskazówki okazały się pomocne. Jeśli tak, to proszę o pozytywną opinię na portalu specprawnik.pl. W razie dalszych pytań zapraszam do kontaktu. Pozdrawiam serdecznie Katarzyna Zimon radca prawny

Odpowiedź nr 1 z dnia 5 sierpnia 2020 13:16 Zmodyfikowano dnia: 5 sierpnia 2020 13:16 Obejrzało: 188 osób

Czy uznajesz odpowiedź za pomocną?

Nie udało się wysłać odpowiedzi.

Podziękowałeś prawnikowi

Chcę dodać odpowiedź

Jeśli jesteś prawnikiem zaloguj się by odpowiedzieć temu klientowi
Jeśli Ty zadałeś to pytanie, możesz kontynuować kontakt z tym prawnikiem poprzez e-mail, który od nas otrzymałeś.