Rozmowy z Przedsiębiorcami - Bizneshack: www.jestemwbajce.pl

Rozmowy z Przedsiębiorcami - Bizneshack: www.jestemwbajce.pl

Organizujemy dla klientów serwisu i prawników nowy cykl „Rozmowy z Przedsiębiorcami - Bizneshack” 

Bohaterami cyklu będa przedsiebiorcy, ich firmy i sposoby na prowadzenie biznesu. 
Pragniemy by właściciele  firm byli inspiracją dla innych przedsiębiorców.

Chcemy przedstawiać jak idea zmieniła się w produkt, jakie wyzwania stały przed właścicielami.

Chcielibyśmy opowiadać historie inspirujące dla innych myślących o własnym biznesie, przemycać porady prawne, wskazywać, trudności, na które przedsiębiorcy natrafili, szczególnie związane z polskim prawem.

 

Cykl rozpoczyna znakomity serwis adresowany do dzieci i ich rodziców www.jestemwbajce.pl 

Pytania SpecPrawnika do Zespołu jestemwbajce.pl:

 

1)      Kiedy wpadliście na pomysł jestemwbajce.pl?

Pomysł, aby uczynić z dzieci bohaterów bajek pojawił się ok. 3 lata temu. Nie przypomnę sobie precyzyjnej daty, choć dokładnie pamiętam okoliczności. Obiad u rodziców, niezobowiązująca rozmowa o aktualnym etacie i nagle... objawienie! Szybko sprawdziłem w wyszukiwarce i ze zdumieniem odkryłem, że nikt w Polsce nie personalizuje bajek ze zdjęciem wkomponowanym w ilustracje, imieniem będącym częścią historii i indywidualną dedykacją. Owszem, były [i nadal są] małe studia poligraficzne, które wstawiają samo imię. Jakość ilustracji i wydruków pozostawiała jednak wiele do życzenia. Poza tym nikt na tym rynku nie stworzył marki! Trudno jednoznacznie powiedzieć, czy byliśmy „najpierwsi”, ale to nie zmienia faktu, że mamy rzadki komfort tworzyć zupełnie nową kategorię.

 

2)      Na czym od początku pomysł polegał?

Mój kolega z agencji reklamowej mawia, że najlepsze pomysły to takie, które da się opowiedzieć w windzie. Szczęśliwie nasz koncept należy do tej właśnie kategorii! Pomysł jest na tyle prosty, że każdy od razu potrafi go sobie wyobrazić – „dziecko bohaterem bajki”. W dobie wyspecjalizowanych internetowych startupów [z całym szacunkiem dla ich twórców] Jestem w bajce już na starcie ma +10 punktów do sukcesu, bo łatwo go zrozumieć. Pierwotne założenia na przestrzeni czasu zmieniły się bardzo nieznacznie. Owszem, modyfikowaliśmy proces produkcyjny, politykę marketingową, czy cenową, ale oś pomysłu pozostała niezmieniona od samego początku.

 

3)      Czego musieliście się nauczyć z jakiej pomocy skorzystać, by idee przekuć w produkt?

Musieliśmy nauczyć się poligrafii, finansów, oprogramowania graficznego, architektury stron i procesów transakcyjnych, prowadzenia fanpage’a, nowych pojęć biznesowych i marketingowych, prawa podatkowego, handlowego i autorskiego, analizy wyników w Google Analytics, kampanii Facebook i Ad Words, pisania wniosków inwestorskich, obsługi klienta, cierpliwości... Wymieniać dalej? :)

 

4)      Kto był waszym pierwszym klientem i jak szukaliście klientów?

Nie będzie to pewnie wielkim zaskoczeniem, że pierwszych klientów rekrutowaliśmy pośród znajomych. To oni też wyłapali wszystkie literówki i niespójności w treści. Potem przyszedł czas na taktykę działań marketingowych i wyjście z konceptem do ludzi. Media tradycyjne zupełnie nie zdały egzaminu- droga, którą musi przebyć konsument od ulotki w przedszkolu do www.jestemwbajce.pl jest tak skomplikowana, że ostatecznie porzuciliśmy ten trop i skupiliśmy się na promocji online. Odpowiedni miks reklam FB, kampanii Ad Words, działań na fanpage’u i współpracy z blogerami przyniosły spodziewane efekty. Nie można też pominąć efektu polecenia – po każdym kinderbalu, na który nasze bajki trafią w charakterze prezentów, pojawiają się 2-3 nowe zamówienia. To skłania do refleksji nad przyszłymi programami lojalnościowymi.

 

5)      Czy dzieci „testują” bajki?

„Testowane na dzieciach” brzmi jak gotowy slogan reklamowy [przepraszam, pozostałość po branży reklamowej, z której się wywodzę] :) Zanim tytuł trafi do druku, treść i kreskę testujemy na rodzicach. Jeśli pozytywnie zaopiniują nową pozycję, przechodzimy do realizacji. A dzieci przeprowadzają niezwykle skrupulatną weryfikację ostateczną. Na przykład klient poinformował nas kiedyś, że jego dziecko wyłapało brak kotka na piżamce na jednej z ilustracji [pomimo, że na wszystkich pozostałych był]. Nie zauważył tego nikt z naszej strony, współpracujący z nami grafik, drukarnia, ani rodzic...

  

6)      Czy był kiedykolwiek taki moment, że chcieliście się poddać?

Wielokrotnie! Pierwszy raz, gdy się okazało, że żadna drukarnia nie chce drukować pojedynczych egzemplarzy książek w twardej oprawie [a przynajmniej nie w cenie, która pozwalałaby na jakąkolwiek marżę]. Drugi raz, gdy się okazało, że utrzymanie własnych maszyn i pracowników przy niewielkiej skali sprzedaży jest zupełnie nieopłacalne. Trzeci, gdy trzeba było przekształcić jednoosobową działalność w spółkę z o.o. [formalności!]. Pewnie jeszcze wiele kryzysów przed nami, ale silniejsi o pierwsze sukcesy, każdy kolejny moment zwątpienia przechodzimy łagodniej.

 

7)      Skąd mieliście  pieniądze na realizacje jestemwbajce.pl  (własne oszczędności, pomogła rodzina, kredyt)?

Projekt uruchomiliśmy za własne oszczędności. Ok. 50 tyś. złotych poszło na opracowanie prototypów, ilustracji, modelu strony i procesu transakcyjnego oraz setki [DOSŁOWNIE] wydruków próbnych. Zupełnie uczciwie – nie potrafię sobie wyobrazić startu z nowym biznesem bez solidnego zaplecza w postaci regularnej, równoległej pensji. Ma to oczywiście swoją cenę – praca po 14h na dobę odbija się na zdrowiu, relacjach z bliskimi i kontaktach towarzyskich... Ale już teraz nikt z nas nie ma wątpliwości, że warto było się przemęczyć!

 

8)      Czego obawialiście się najbardziej tworząc serwis?

Naśladowców. Przyznaję, miałem paranoję. Mój wspólnik starał się mnie przekonać, że to nie jest tak, że za każdym rogiem czai się drukarz, które chce zrobić to samo co my, tyle, że taniej. Teraz już wiem, że obawy były zupełnie nieuzasadnione. Także [a może przede wszystkim?] dlatego, że niewiele firm posiada takie doświadczenie, kontakty i kompetencje jak my. Poza tym nieustannie ulepszamy ofertę, optymalizujemy system transakcyjny i targetowanie kampanii; pracujemy nad eksportem i nowymi produktami, które pozwolą nam uzyskać dystans nie do odrobienia przez potencjalnych konkurentów.

 

9)      Czy był jakiś moment przełomowy w działalności serwisu?

Tak, pozyskanie inwestora w postaci Akademickich Inkubatorów Przedsiębiorczości. 100.000 zł może wydawać się kwotą symboliczną dla firmy, która już wkrótce planuje rozpocząć ekspansję zagraniczną, ale przed nami otworzyła nowe możliwości. Pojawił się też szereg zobowiązań - umowa notarialna, utworzenie spółki, raporty finansowe, regulaminy, spotkania zarządu... Dla mnie, nieopierzonego przedsiębiorcy, to był skok na głęboką wodę. Swoją drogą, nazwa „Akademickie” nie oddaje w pełni skali pomocy jaką uzyskaliśmy ze strony AIP. Mentoring biznesowy, kontakty prawne i mediowe, dostęp do potencjalnych dystrybutorów naszych produktów oraz inwestorów przez duże „I”... To jest naprawdę „COŚ”.

 

10)   Czy sposób sprzedaży w intrenecie powoduje, ze musicie myśleć o innych formach reklamy? Jakich?

O innych niż internetowe? Jak wspominałem wcześniej, promocja offline jest w naszym przypadku nieefektywna kosztowo. Zilustruje to za pośrednictwem przykładu... Koszt pozyskania za pośrednictwem Facebooka mamy w wieku 28-35 lat, zamężnej, która wpisała w zainteresowaniach DZIECKO to ok. 30 groszy. Tyle samo kosztuje wydruk ulotki, tyle, że a. ulotka może w ogóle nie trafić w ręce odpowiedniej konsumentki, b. od razu wylądować w koszu na śmieci,  c. zginąć w tzw. międzyczasie, d. adres www.jestemwbajce.pl [lub, nie daj Boże, sam pomysł na prezent] może zostać zapomniany. A tak, za sprawą kampanii FB zainteresowanego konsumenta mamy od razu na naszej stronie. Nie chcę przez to powiedzieć, że nigdy nie zainwestujemy w działania offline. Ale zanim to się stanie, chciałbym mieć pewność, że wysyciliśmy już możliwości online’u.

  

11)   Czy osoby, które pracowały dla Was, autorzy, graficy, projektanci byli/są pracownikami, czy zleceniobiorcami?

W naszym przypadku zatrudnianie ilustratorów byłoby nieopłacalne [każda bajka pochodzi spod ręki innego artysty]. Nasz model organizacji pracy staramy się opierać na maksymalnej efektywności i automatyzacji procesów - mamy minimalną bazę w zakresie zatrudnionych pracowników obsługujących zlecenia oraz bazę stałych współpracowników w zakresie konkretnych obszarów biznesowych: rozwój i działania operacyjne (manager), marketing, social media, itp.

 

12)   Jak szukaliście inwestora? Czy firma już sama się finansuje?

Do AIP trafiliśmy dzięki mojemu wspólnikowi Pawłowi Kołosowskiemu, który miał już z nimi wcześniejsze, dobre doświadczenia. Podobnie jak autorzy innych pomysłów, pozytywnie przeszliśmy przez całą procedurę: dokumentację, prognozy finansowe na kilka lat do przodu oraz pitching. Zwłaszcze ten ostatni element był dla mnie ciekawym doświadczeniem [pomimo, że w dotychczasowym miejscu pracy byłem przyzwyczajony do prowadzenia prezentacji przed klientem]. Challenge’owanie pomysłu przez 20 recenzentów zapamiętam na długo. I choć firma już się finansuje, nie zwalniamy tempa i szukamy kolejnych inwestorów. Na szczęście pomysł jest na tyle nośny, że czasami propozycje pojawiają się same [nie wszystkie warte rozważenia]. Zgłaszamy się też do mediów, konkursów, programów telewizyjnych i zawsze spotykamy się z pozytywnym przyjęciem!

 

13)   Czy były kwestie prawne w działalności, które wymagały pomocy prawnika? Jakie?

Prawa autorskie do ilustracji i tekstów, przeniesienie własności intelektualnej z jednej firmy do drugiej oraz... rejestracja spółki. Poważnie! Czytelnikom Państwa serwisu może to się wydawać banalne, ale dla średnio rozgarniętego, początkującego przedsiębiorcy formularz KRS mógłby równie dobrze być w języku suahili. Wypełnienie byłby równie abstrakcyjne! Wreszcie kwestia ochrony patentowej, która nie tylko zniechęca naśladowców, ale i zwiększa szanse na znalezienie inwestora.

W ogóle wygodnie byłoby współpracować z prawnikiem na bieżąco. Marketingowcy są jednak zgodni, że są obszary, w których ZDECYDOWANIE odradza się konsultacji prawnych, np. w mediach społecznościowych, gdzie posty żyją krótko, zdjęcia [także osób] przerabia się wg. bieżących potrzeb, a poprawność polityczna nie jest największą z cnót :)

 

14)   O jakich kwestiach prawnych właściciele małych firm powinni myśleć Waszym zdaniem od początku?

Zagwarantowanie sobie praw do nazwy i znaku to podstawa. Patent, wynalazek, wzór użytkowy - wiele zależy od branży, produktu, możliwości finansowych. Przepraszam, pewnie czytelnicy specprawnik.pl oczekiwaliby bardziej wyczerpującej odpowiedzi, ale ja sam w zagadnieniach prawnych poruszam się bardzo niezgrabnie i nie chciałbym się narazić na śmieszność przekręcając podstawowe terminy.

 

15)   Jaki jest cel na najbliższe 2 -3 lata?

Personalizowane audiobooki, e-booki, animacje i gry mobilne oraz eksport: najpierw Europa Zachodnia i Skandynawia. Potem USA, Kanada, Australia. A potem? Może własne punkty w galeriach handlowych? Może penetracja kategorii pokrewnych? W końcu Jestem w bajce to także świetna nazwa dla firmy, organizującej fantastyczne kinderbale, producenta personalizowanej odzież dla dzieci, a może nawet programu w telewizji!? Dalsze plany będziemy korygować na bieżąco: małe kroczki w 3 różnych kierunkach- sprawdzamy, który sprawdzi się najlepiej i ten rozwijamy.

Chciałbym uniknąć bon motu w stylu Paulo Coehlo, ale chyba w tym przypadku jest on akurat uprawniony... Nadrzędnym celem jest czerpanie radości z dawania radości innym. Jeśli możemy jeszcze  przy okazji zarobić? Tym lepiej! To dlatego tak dobrze się czujemy i w tej branży, i konkretnie w naszej firmie.

                        Dziękuję pięknie za rozmowę i serdecznie trzymamy kciuki.